Nowa Kaledonia - wstęp

Każdy z etapów podróżowania: przygotowanie, podróż i wspominki mają zupełnie inny charakter. Jedna z moich sympatycznych koleżanek uważa, że najciekawiej jest planować, znam innych dla których jedynym przygotowaniem jest wycieczka do biura po jakiś "last minute" i całe podróżowanie składa się z wylegiwania na plaży przed hotelem. Nie znam nikogo, kto po udanej wycieczce niechętnie o niej wspomina.
Ja w sumie lubię wszystko po trochu. W dniu dzisiejszym zakończyłem pierwszy z etapów mojej najbliższej wycieczki - planowanie. Cel jest chyba znany - Nowa Kaledonia.

Przyznam, że kupując bilety nie spodziewałem się, iż planowanie tego wyjazdu w wydawałoby się cywilizowane miejsce przyniesie tyle trudności i wyzwań. Przygody zaczęły się jeszcze w Polsce - Air France odmawiał współpracy przy zmianach terminu. Jak już ogarnęliśmy terminy to zaczęły się problemy z hotelem, który zgodnie z promocją nam się należał, ale brakowało woli aby go nam przyznać. Po dość bogatym w merytoryczne (prawne) argumenty mailu linia się ugięła i noc przed wylotem spędzimy w apartamencie w Sofitelu. To jeszcze nie koniec - pewnego razu przypadkowo przeglądając rezerwację zauważyłem, że zostałem degradowany do kabiny economy - no way, za co innego płaciłem. Tym razem oficjalna reklamacja, 30 dni oczekiwania, przypomnienie się... i jest - mam znowu premium voyageur.

Dolot ogarnięty - kolej na pozostałe detale. Najwięcej problemów sprawiło przemieszczanie się pomiędzy wyspami. Promów pływa jak na lekarstwo, linia lotnicza (Air Caledonie) z uwagi na rozruchy społeczne wstrzymała najpierw sprzedaż biletów a następnie samo latanie. Kiedy już doszli do porozumienia z tambylcami, potrzebowali miesiąc czasu na wznowienie internetowej sprzedaży biletów - ech :( . Dobrze, że udało się znaleźć biuro podróży (www.arcenciel.nc), za pośrednictwem którego kupiliśmy bilety a także zarezerwowaliśmy hotel na wyspie Ouvea.

Generalnie plan na wycieczkę jest następujący:
 - dwa dni w Seulu - nocleg w Studio41st, nie nastawiamy się jakoś szczególnie na konkretne zwiedzanie, takie trochę okiełznanie jetlaga który pewnie da we znaki
- do Noumea (stolica Nowej Kaledonii) przylatujemy późnym wieczorem, więc dzień wyjęty z kalendarza, następny dzień planujemy poświęcić na rozglądnięcie się po Noumei, jakieś atrakcje miejskie
- w środę lecimy na 4 dni do Ouvea, gdzie czeka nas słodkie lenistwo w otoczeniu Kanaków, tutaj też po raz pierwszy będziemy mieli styczność z ponoć najpiękniejszą na świecie rafą koralową
- wracamy popołudniem w sobotę i dzień z głowy
- kolejne 3-4 dni poświęcimy przede wszystkim na nurkowanie;
- w połowie kolejnego tygodnia pożyczamy samochód (europcar.com) i jedziemy w teren na dwa dni;
- ostatni nocleg spędzamy w hotelu przylotniskowym (http://www.tontoutel.nc/);
- kolejne niemal 3 dni spędzamy w Tokio, hotel to wspominany we wcześniejszych wpisach Grand Pacific LE DAIBA, zapowiada się uczta sushi na targu Tsukiji, może "aktorki" z Harajuku pozwolą zrobić sobie jakąś sesję, pewnie coś jeszcze.

Sporo tego, mam nadzieje że będzie bezpiecznie i ciekawie. 
Kolejny wpis pewnie już z Nowej Kaledonii albo przynajmniej Seulu.