Dogan restaurant - czyli kawa po turecku

Miałem dziś trochę czasu do zagospodarowania, więc zamiast wracać do hostelu postanowiłem się przejść w kierunku morza. Byłem w okolicy uniwersytetu, przeciąłem w poprzek linię tramwajową i ruszyłem na nadbrzeże.
W sumie nic ciekawego - no poza kilkoma straganami ze świeżymi rybami i restauracje które je serwują. No dobra, jest restauracja - pewnie mają i kawę. Wchodzę do jednej (oczywiście nie obyło się bez namawiania przez tamtejszych naganiaczy) i mówię że tylko turkish coffee poproszę. No ok, dostałem co chciałem - nawet  całkiem smaczna. Do tego oczywiście woda do przepicia.
Przychodzi do płacenia a tu kelner mi mówi że free. No ja go pytam o co chodzi a  on nic, to prezent od restauracji. Hmm... trochę nieswojo się poczułem, ale grzecznie podziękowałem.

Gdyby ktoś był w Stambule polecam Dogan Restaurant. Może też załapiecie się na darmowa kawę.

Pucybut z Ankary

Zabawna historia. Byłem dziś z dwoma holenderskimi kolegami na Taksim Square.  Fajna okolica - w porównaniu z Sultanahmet, w której mieszkalem - taka bardziej nowoczesna. 
Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie wymyślił sobie powrotu swoimi ścieżkami. :) 

Idę  jakąś boczną dróżką w kierunku mostu Ataturk'a, przede mną idzie jakiś młody koleś z całym oprzyrządowaniem do czyszczenia butów. No ok, każdy ma swój zawód. Idę tak za nim, nagle bum - wypadła mu szczotka. No to ja do niego po angielsku że coś zgubił. Gość załapał o co chodzi, podałem mu szczotkę i znowu idziemy. Po paru sekundach gość się odwraca i mówi że musi mi się odwdzięczyć i mi wyczyści buty, zrobi to za free bo jestem jego "friend" (chyba znienawidzę to słowo niedługo). Buty czyszczę sam, więc mój opór był dość mocny. W końcu jednak uległem gościowi, myślę - tam mu 3,5 lira (ok 7 zł) które mam w drobnych w kieszeni. 
Chłopaczek niby czyści te buty - w międzyczasie do mnie zagaduje. Okazało  się że jest z Ankary, w Stambule studiuje elektroinżynierię (żałuje że go nie zapytałem o jakieś podstawowe prawo). Powoli skończył z moimi butami i mi mówi że chce 8 lirów. Ja zgłupiałem i mówię: 

Ja: Mogę dać Ci to co mam w drobnych.
Chłopaczek: Nie chcę metalowych, chcę papierowe, mam drobne aby Ci wydać.
Ja: Nie dam Ci nic, po za tym co mam w metalowych. Miało być za darmo
Chłopaczek: Chcę papierowe!
Ja: To nie dostaniesz nic.

Odwróciłem się na pięcie i odchodzę. Słyszę jednak że chłopak zmiękł i mówi że mogą być metalowe. Odpowiedziałem tylko że skoro wcześniej nie chciał to nic nie dostanie. Usłyszałem tylko soczyste: fuck you na pożegnanie ;)

Ale to nie koniec historii.
Przechodzę przez most zmierzając w kierunku akweduktu, widzę kolejny pucybut. Tym razem gość ok 50-60 lat. I co.... znowu wypadła szczotka. No to ja do gościa krzyczę że coś zgubił. Facet z wielkim bananem na twarzy wraca po szczotkę, uściska mi dłoń, nawet ja ucałował i przytknął do czoła (cokolwiek to oznacza) i mówi że jest mi wdzięczny (taaaaa, znam już tą waszą wdzięczność). 
No nic, idziemy dalej, gość jakieś 50m przede mną. Za moment, zatrzymał się, rozstawił swój bucybutowy kram i woła że mi buty wyczyści. Tym razem już się nie dałem i odszedłem bez zbędnej wymiany "uprzejmości". Swoją drogą z kilku zdań, które zamieniłem z gościem wynikało że jest z... Ankary :)


Teraz pytanie do Was, czy to normalne aby pucybut chcąc złapać klienta na swoje usługi gubił swoje narzędzia pracy?


Tutaj przykładowe stoisko pucybuta - wersja lux ;)

W rozkroku - pomiędzy Azją a Europą

Latanie maszynami klasy regional jet operowanymi przez Lufthanse mi nie sluzy. Kiedys nie moglem sie pomiescic siedzac w nowym embraerze a dzis znowu to samo (albo gorzej) w locie Avro jetem. Wybralem celowo miejsce 3B aby zobaczyc jak sie siedzi z przodu. Owszem, miejsca na nogi bylo calkiem ok, ale juz w szerz bylo ciasno. Dobrze ze do Monachium lecielismy niewiele ponad godzine.
Potem kolejna droga przez meke - 3h na lotnisku. O ile lubie Frankfur, do Amsterdamu tez jestem nastawiony pozytywnie, Singapur kocham, to jednak nie moge sie wciaz przekonac do Monachium. Dla kogos kto leci pierwszy raz z przesiadka jest idealne. Wszystko bardzo czytelnie oznaczone, nie ma jakichs dziwnych przejsc (jak w Meksyku czy Stambule) - poprostu super. Niestety, nie ma tam tez co robic (nawet pieniedzy na zakupach nie ma gdzie wydac). Z braku alternatywy siedzialem przy piwie i preclu w tej samej restauracyjce co rok temu gdy lecialem do Indonezji - porazka. Ok, jakos przetrzymalem ten czas i spokojnie moglem sie ladowac na poklad 4. letniego Airbusa A321 w drodze do Stambulu.
Tutaj zbyt wiele zlego o Lufci nie moge powiedziec. Calkiem wygodne fotele, wystarczajaca ilosc miejsca na nogi jak i na barki, nawet cieply posilek dostalem. Tutaj zabawna historia, bo do pica oprocz coli poprosilem herbate. Pani podala mi kubek o pojemnosci na oko ok 150 ml i nalala... do polowy. Kryzys i oszczednosci mamy wszedzie.
W tej chwili siedze juz w moim hotelu. Dojazd nie byl jakis bardzo problematyczny. W kazdej chwili mozna bylo ludzi zapytac o droge i chetnie pomagali. Wieczor zapowiada sie ciekawie, ale o tym moze innym razem. Stambul poki co sprawil na mnie pozytywne wrazenie. Od jutra zwiedzanie na calego.

Skazany na porażkę...

Już jest, ma 76,3 m długości, 68,5 m rozpiętości i 19,4m wysokości i mimo okazałego nowego malowania... jest skazany na porażkę. Mowa o Boeing'u B747-8Intercontinental, którego 20 zamówiła niemiecka Lufthansa a 5 koreański Korean Air. Samolot wszedł pomiędzy młot (B777-300ER) a kowadło (A380-800). Będzie zabierał na pokład ok 400 pasażerów - niewiele więcej niż B777 i ok 20% mniej niż A380 przez co przy porównywalnych kosztach użytkowania jak A380, jego zakup będzie nieopłacalny. Szkoda, bo popularny "Jumbo" w połowie lat 60. stanowił milowy krok w rozwoju lotnictwa cywilnego. 
Bezpiecznych lotów Intercontinental


zdjęcie: www.boeing.com

6700zł - kto da więcej ?

Ten rok jest jakiś szalony. Najpierw AF pomyliło się w taryfie i zamiast ok 9500zł na trasie Warszawa-Nowa Kaledonia-Warszawa ze stopami w Seulu (2,5 dnia) i Osace (3 dni) wrzucili 2700zł, ostatnio pewne niemieckie biuro podróży bilety Aeroflotu na trasy z Warszawy do Hongkongu/Tokio/Pekinu/Szanghaiu sprzedawało bez podatków czyli jakieś 800-1000zł taniej, wczoraj w Finnair można było za ok 1300zl (+jakieś 200zł dolot Wizzair'em) polecieć Kopenhaga-Singapur-Warszawa (ja swego czasu płaciłem w promocji 2045zł). Coś dużo tych błędów w ostatnim czasie się pojawiło.
Patrząc na zysk netto z każdej takiej wpadki to oczywiście Air France jest bezkonkurencyjne. Czy w tym roku ktoś ich przebije? Zobaczymy...

Muminek, LOT i Mubarak w jednym. Wszystko to ubrane w rozporządzenie 261/04

Muhammad Hosni Said Mubarak ma już 82 lata i wspaniałomyślni mieszkańcy Egiptu postanowili wysłać go na emeryturę. Aby mu dodatkowo wyrazić wdzięczność za jego 30 lat prezydentowania, postanowili wyjść na ulicę (wczoraj było ich milion na jednym z wieców). Ogólnie zrobiło się spore zamieszanie w którym do tej pory zginęło ok 100 osób i niestety spora część kraju została zniszczona.

Równie  wspaniały pomysł co mieszkańcy Egiptu miał PLL LOT i w trosce nie wiadomo o co postanowił odwołać swoje sobotnio/niedzielne loty do/z Kairu. Dowcip polega na tym, że o fakcie poinformował na swojej stronie internetowej oraz na profilu facebook jakby zapominając że w Egipcie nie działa internet.


I w tym momencie do gry wchodzi wielce sympatyczny Muminek, który na niedziele miał zaplanowany powrotny lot do Warszawy. Chłopak oczywiście o niczym nie wiedział - w tym czasie jakby nigdy nic rozkoszował się zapachem gazu łzawiącego, którego egipskie wojsku lub policja postanowiły nadmiar wypuścić na ulicach.


Szybki telefon do lotowskiego call centre i .... bulba. Sympatyczna pani dość stanowczo zakomunikowała mi że jedyne co może dla mnie (w domyśle Muminka) zrobić, to przebookować na wtorek. Lekka konsternacja z mojej strony, ale że nie jestem za pan brat z prawem, to postanowiłem skorzystać z pomocy któregoś z moich etatowych prawników. Szybki telefon do Wiktora (akurat był za zajęciach) a następnie do Magdaleny (ta pomagała mamie w rozbijaniu mięsa na kotlety). Stan prawny oczywiście się nie zmienił, Muminkowi należy się zmiana rezerwacji na najwcześniejszy dostępny lot, pani po prostu mnie zbyła. Ponieważ Magdalena zrobiła sobie przerwę w obiadowych przygotowaniach poprosiłem ją o załatwienie tej sprawy. Koleżanka była skuteczniejsza niż ja, na stwierdzenie kobiety w call centre że obowiązuje ją inne prawe po prostu ... się roześmiała. Koniec końców Muminek został przebookowany na lot przez Ateny do Warszawy. Nie było niestety już za bardzo z kim rozmawiać o jakimś hotelu bądź jedzeniu, bo na lotnisku w Kairze przedstawiciel Lotu był nieuchwytny - dla mnie od dziś firma ITC może nosić nazwę yeti. 

Jaki z tego morał - dobrze jest znać swoje prawa, w szczególności rozporządzenie Wspólnoty Europejskiej 261/04. Traktuje ono o obowiązkach linii lotniczych względem pasażera, któremu odwołano lot. 

W tym przypadku zastosowanie miały paragrafy 5, 8(prawo do zmiany planu podróży) oraz 9 (prawo do opieki). W tym wypadku przewoźnik mógł co najwyżej zwolnić się z obowiązku wypłaty odszkodowania (paragraf 7),  ale nie miał prawa ograniczać trasy lotu powrotnego do tej wykonywanej przez siebie. Muminkowi przysługiwało także wyżywienie i gdyby poszedł do jakiejś restauracji bądź hotelu to LOT musiałby mu zwrócić pieniądze które tam wydał. 
Wszystkim latającym polecam zapoznanie się z tym rozporządzeniem. Linie lotnicze wbrew temu co bardzo często twierdzą - mają sporo obowiązków względem pasażera!


ROZPORZĄDZENIE (WE) NR 261/2004 PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO