2016.06.04 (sobota)
Kolejny dzień podróży zakładał powrót w stronę Geiranger z wdrapaniem się na szczyt Dalsnibba. Następnie odwiedzenie samego Geiranger, rejs po fiordzie a następnie znów tą samą drogą przejazd do Mindresunde.
Dlaczego tak jeździmy w tą i spowrotem - kwestia noclegów. Podróż była dość spontanicznie organizowana, Geiranger jest dość małą miejscowością i nie było opcji na nocleg w tym miasteczku. Co do samego noclegu to dzień przed wylotem zadzwonił do mnie hotel, w którym mieliśmy spać ostatniej nocy z informacją, że bardzo przepraszają ale mają wszystkie pokoje zarezerwowane i mimo, iż my też tam mieliśmy zrobioną rezerwację to nie są w stanie jej zrealizować. Szukanie nowej booking.com zajęło 24 godziny, tak że ostatecznie dopinałem formalności w biegu wychodząc na pociąg na lotnisko.
Pogoda przyzwyczaiła już, że nas rozpieszcza podczas tej wycieczki. Nie inaczej było i dziś.
 |
Jeden z pierwszych widoków po przebudzeniu |
 |
Śniadanie zajęło nam dobrą godzinę albo półtorej :) |
 |
Gdyby ktoś potrzebował zatankować to dystrybutory na obsługują obie strony ulicy ;) |
Pierwszy punkt dnia dzisiejszego to Dalsnibba - szczyt w pobliżu Geiranger, wysokość 1495m npm, z którego rozpościera się fenomenalna panorama na okolicę. Droga już znana, bo wczoraj nią już jechaliśmy, ale dziś jakby jeszcze ładniejsza. Słońce przedpołudniowe jeszcze bardziej podkreśla kontrasty pomiędzy ośnieżonymi szczytami i wiosenną zielenią w dolinach.
 |
Dalsnibba + widok ze szczytu na fiord |
 |
Widok ze szczytu w stronę przeciwną |
 |
Droga standardowo - serpentyny i 10% nachylenia przez 5km |
 |
Tutaj już "tylko" 9% - silnik niemal tylko na zapiętym pierwszym biegu - obroty jak w bolidach F1 |
 |
Ładne zdjęcia wymagają poświęcenia ... |
 |
bądź wysiłku, ale efekt poniżej wynagradza. |
Zjeżdżając do Geiranger zatrzymaliśmy się na standardową dla tego miejsca fotkę. Serpentyny po prawej stronie to Droga Orłów - jedyna otwarta cały rok droga prowadząca do tej miejscowości. Średnio w sezonie trwającym ok 3 miesiące codziennie przybywa 6-8 tysięcy turystów dziennie na pokładzie promów jak widać na zdjęciu.
Główną intencją odwiedzenia Geiranger był rejs po fiordzie. Opcji jest kilka: godzinny rej szybką łodzią, 1,5 godzinny statkiem wycieczkowym (coś co my wybraliśmy, koszt 245NOK) ewentualnie 2 godzinny rejs promem pływającym pomiędzy Geiranger a Hellesyt - miejscowością będącą po drugiej stronie fiordu (koszt 330NOK).
Fiord to wysokie na ok 300 metrów skały, cudownie huczące wodospady i turkusowa woda. Pogoda dopisywała, więc i zdjęcia nienajgorsze.
 |
Słynny wodospad Siedmiu Sióstr - Syv Sostrene - wysokość ok 250m |
 |
W latach sześćdziesiątych ktoś w tych chatkach jeszcze mieszkał, ostatnio zostały odrestaurowane i służą jako atrakcja |
 |
Dla miłośników trekingu istnieje opcja zejścia w połowie drogi na ląd i przemierzenia szlakiem jakiejś trasy |
Jeszcze trochę pokręciliśmy się po Geiranger i pojechaliśmy w kierunku Mindresunde gdzie miała na nas czekać chatka na kempingu.
Jeszcze tylko wyciągnąć chłodzący się w jeziorze szampan i można uczcić kolejny rok mojego istnienia :)