Podróż z Shiraz do Esfahan zajęła ok 7h (koszt 85 000IR). Przyjechaliśmy już wieczorem, więc pozostało nam czasu i chęci na znalezienie jakiegoś fajnego hotelu, zjedzeniu obiadu i ewentualnie rozejrzeniu się po okolicy.
Przy okazji poznaliśmy Thomasa - analityka finansowego z Bawarii, który przyleciał tego samego dnia do Iranu i także szukał miejsca do noclegu. Z Thomasem spotkałem się jeszcze w hotelu w Teheranie.
Wartym myślę odnotowania jest jeszcze fakt spotkania irackiego Kurda, który obecnie mieszka i pracuje jako prawnik w Szwecji, a który studiował w połowie lat dziewięćdziesiątych prawo na UW. Największe wrażenie zrobił na nas poziom języka polskiego, którym ten gość operował. Bardzo szeroki zasób słownictwa, tylko delikatny akcent - Benedykt XVI mógłby się wiele od niego nauczyć. Cieżko było nam uwierzyć, że ten Pan ostatni raz po polsku rozmawiał w kilkanaście lat temu.
Następnego ranka przystąpiliśmy do zwiedzania Esfahan. Miasto obfituje w piękne meczety a także w dużą liczbę różnych parków.
 |
Masjed-e Jameh |
 |
Kobiety obowiązkowo w pełnym przyodzieniu - turystki mogą je wypożyczyć na czas wizyty w meczecie |
 |
W drodze do centrum - Esfahan w budowie |
 |
Boczne uliczki kryły czasem mniej atrakcyjny wygląd miasta |
 |
Na pierwszy rzut oka czarny w rzeczywistości jilbaab może mieć różne wzorki naniesione na materiał |
 |
"Ludzie w Iranie" - pan sprzedaje węgiel drzewny |
 |
Ja Tobie a Ty mi ;) |
 |
Prawie jak "Media markt" |
 |
Powróz nie wytrzymał i część ładunku spadła |
 |
Nie mogliśmy nie skorzystać z okazji do przejażdżki dość egzotycznym w Europie pojazdem |
 |
Egzotycznie osobnicy podróżujący niestandardowym pojazdem - stanowiliśmy niecodzienną atrakcję dla Irańczyków |
W końcu dotarliśmy na centralny punkt Esfahan - Maidan-e Iman.
Plac jest bardzo rozległy: 160m szerokości i 508m długości, otoczony pięknymi zabudowaniami: meczety, pałac, bazar.
 |
Po lewej pałac Ali Qapu, na wprost wejście do Esfahan Grand Bazaar po prawej Lotfollah Mosque |
 |
Shah Mosque, którego nie widać na poprzednim zdjęciu. |
 |
Widok na plac z balkonu pałacu Ali Qapu
 |
ET - princess of Persia ;) |
|
Ali Qapu Palace - poniżej jedna z ciekawostek tego pięknie zdobionego przybytku. Daniel stoi twarzą do jednego kąta, po przekątnej stoi Ewa także zwrócona twarzą do ściany. Dzięki odpowiednio ukształtowanemu sklepieniu oboje z sobą rozmawiają słysząc się równie dobrze jakby byli obok siebie.
Po sporej dawce zwiedzania, postanowiliśmy odpocząć w parku. O Esfahan mówi się, że jest najbardziej "zielonym" miastem w Iranie. Jest to prawdą - tylu parków z tak dużą ilością zielenie nie spotkaliśmy w żadnym innym mieście.
 |
Irańczycy chętnie spędzają czas w parkach |
 |
Przez 18 dni chyba tylko raz próba/prośba o zrobienie zdjęcia zakończyła się odmową. |
Wracamy na Imam Square i zwiedzamy dalej, tym razem Shah Mosque
 |
Tutejsze talerze są rzeczywiście ręcznie malowane |
 |
Lotfollah Mosque |
Na chwile opuszczamy Imam Square, aby zobaczyć pałac Chehel Sutun
Nocna sesja na Imam Square:
Na koniec dnia postanowiliśmy pojechać w okolice przepływającej przez Esfahan rzeki Zayandeh. Liczyliśmy na fajne ujęcia pięknie podświetlonego i mieniącego się w wodzie mostu Khaju. Niestety, od 2 lat w mieście prawie nie padało, rzeka wyschła i musiałem zadowolić się tylko takim zdjęciem:
 |
most Khaju |
 |
Od 2 lat nie spadła kropla deszcze w wyniku czego wyschła rzeka |
 |
"Supermarket" |
Na kolejny dzień zaplanowaliśmy wycieczkę za miasto. Wpierw jednak trochę pospacerować - oczywiście zahaczając o park.
 |
Przód autobusu dla mężczyzn, tył dla kobiet. Tutaj w trakcie wycieczki komunikacją miejską do świątyni ognia |
 |
Był akurat piątek (w Iranie to tak jak u nas niedziela) więc nie dziwią tłumy piknikujących w parkach Irańczyków |
 |
Zaratusztriańska świątyni ognia (Ateshkadeh-ye Esfahan) |
 |
Podejście nie jest nadzwyczaj trudne ale sugestia - nie wchodźcie w klapkach, wiem co mówię ;) |
 |
Panorama na Esfahan - jedną ręką trzymałem się kruszącej skały druga robiłem zdjęcie |
 |
Podróżowanie stopem dostarcza wielu pozytywnych wrażeń |
 |
Meczet ze słynnymi trzęsącymi się minaretami (Manar Jomban). W tej chwili samemu wejść na górę nie można, efekt trzęsienia się minaretów można obserwować z dołu. |
 |
Pan sobie wchodzi na jeden z minaretów i najnormalniej na świecie buja nim wprawiając w ruch także drugi z minaretów. |
 |
Raz jeszcze most Khaju - tym razem w dzień. Widać wyschniętą rzekę |
Na ostatnią kolację w Esfahan udaliśmy się do jednej z restauracji
hotelu Abbasi - wybraliśmy tą na dachu w pięknym widokiem na miasto oraz
hotelowe patio
 |
Lobby hotelowe |
Z Efahan udaliśmy się na zachód w kierunku granicy z Irakiem. Chcieliśmy na własnej skórze przekonać się o gościnności Kurdów. Jak było w rzeczywistości... w następnym wpisie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz