To był intensywny dzień ale jestem już na miejscu.
Z pozytywnych rzeczy:
- dojazd na Balice (pociągiem z centrum w 18 minut w komfortowych warunach wprost do terminala);
- czas dolotu do Bangkoku ( w sumie ok 14h od wylotu z Krakowa, ogromny plus dla Lufthansy);
- Bangkok Airways - niewielkie linie, ze świetnym produktem pokładowym (darowy bagaż, darmowe jedzenie, odlatują z głównego lotniska Bangkoku BKK a nie DMK).
Te mniej pozytywne:
- nowy terminal w Balicach mocno rozczarowuje, jest bardzo ciasny - stracona szansa na zbudowanie czegoś na poziomie;
- Lufthansa i komfort podróżowania - linia jak zresztą chyba wszystkie europejskie linie, konsekwentnie stacza się na dno. Jedzenie podłe, konfiguracja foteli bardzo ciasna, kiepsko, bardzo kiepsko.
Patrząc jednak ogólnie na cały dzień, który zaczął się bladym świtem bardzo owocną rozmową HR, potem w pracy też było pozytywnie, na koniec jeszcze odrobine maskarady na parkingu ;) no i podróż, która przebiegła bez większych historii (3h na przesiadke w BKK mimo 30min opóźnienia LH wystarczył) to jest dobrze a nawet fantastycznie ;)
Po kolei jednak. Na Balice dostałem się na nowo otwartym połączeniem kolejnowym. Po dołożeniu dodatkowego toru, zelektryfikowaniu całości oraz poprowadzeniu torów wprost pod terminal jest to najlepszy w chwili obecnej sposób dotarcia na lotnisko w Krakowie szczególnie w godzinach szczytu (z pracy wyszedłem 16:30, odlot miałem 18:45 - czasu wystarczyło na swobodny dojazd na PKP, dojazd na lotnisko, odprawę i zakupy - Basia dzięki ;) )
Następnie dolot Lufthansą. Bezproblemowa przesiadka we Frankfurcie (tylko błyskawiczna kontrola paszportowa bez kontroli bezpieczeństwa) i po niewiele ponad godzinie oczekiwania startowałem B747 do Bangkoku. No niestety, w zamian za krótki czas podróży musiałem poświęcić komfort a ten był bardzo słaby.
W Bangkoku wylądowaliśmy ok 30 minut po czasie, kolejne ok 30-40 minut spędziłem w kolejce na granicy czekając na pieczątkę i miesięczną wizę a potem biegiem na czwarte piętro, aby się odprawić na kolejny lot. Był lekki stres ale zdążyłem. Lot sam w sobie bez historii, nie licząć miłych wrażeń związanych z produktem pokładowym jaki oferuje linia Bangkok Airways.
Tym oto sposobem doleciałem do Chiang Mai. Jeszcze transport z lotniska do hotelu za 160 THB i na chwilę przerwa w lataniu. Tutaj jeden szybki nocleg i rano wyjazd dalej na północ, tym razem raczej busem lub autobusem.
W tak zwanym międzyczasie rozprostowując kości na hotelowym łóżku kupiłem bilety z Chiang Mai do Bangkoku (zapłaciłem niewielę ponad 200zł na lot za 4 dni, podobne połączenie kupowane z wyprzedzeniem miesięcznym było w porównywalnych pieniądzach - tym razem linia LionAir Thai, pierwszy raz polecę B737-900) i mniej więcej podzieliłem czas który mi został na 2 dodatkowe miejsca, które chcę zobaczyć.
Jeszcze ilustracyjnie kilka zdjęć zrobionych z wysokości przelotowej pokazujących jak świat w różnych zakątkach jest inny od tego co mamy w Polsce i przez to piękny
PS. W międzyczasie uszkodziłem obiektyw, może być problem z jakością zdjęć - lustrzanka idzie w odstawkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz