Tajlandia - Koh Mak (7/8)

2015.11.27 (piątek)

Wymyśliłem sobie, że chcę w Tajlandii zanurkować. Skoro jest pomysł to trzeba go zrealizować. Jak wcześniej wspomniałem wieczorem zjawiłem się w Bangkoku a stąd już nad wodę niedaleko. Jako kolejny cel wybrałem wyspę Koh Mak. Raz, że była dość mocno na północ (im bardziej na południe tym ponoć większa szansa załapać się na deszcze monsunowe o tej porze roku), dwa że była niezbyt daleko od Bangkoku a trzy bo była niewielka, cicha i spokojna - taka jak lubię. 
Hotel w Bangkoku miałem dość dobry, pełne 4* (za free więc czemu nie), stąd też na autobus o 6:30 nie chciało mi się wstawać. Na ten o 7:30 też zresztą nie. W końcu zebrałem się po 8 i leniwie metrem poczłapałem na dworzec autobusowy. Ciekawostka - pytam na stacji metra jedną kobietę po angielsku gdzie jest dworzec autobusowy a ona ucieka, druga też nie bardzo rozumie po angielsku. Na szczęście przejeżdżał w tym momencie autobus miejski, więc wskazałem na niego, potem na dowolny budynek i skończyło się tym, że pani przeszła się ze mną ok 100m prowadząc za rękę we właściwe miejsce :)

Jest bilet ...

... jest autobus

można więc jechać. Jedyny niepokój mógł budzić fakt, że mogę nie zdążyć na łódkę w Laem Ngob która ma mnie zabrać na wyspę. Małość wyspy niestety odbija się też na częstotliwości kursowania łódek z pasażerami - są trzy a ja przez swoje ociąganie się w Bangkoku planuję zdążyć na ostatnio. Ale nie ma co się martwić na wyrost. 
Po drodze przerwa na tankowanie oraz drobne jedzenie 

... lub rozprostowanie kości jak kolega poniżej

Na miejsce dojechaliśmy na 15 minut przed wypłynięciem łódki, jeszcze tylko szybki temat biletów na dalszą podróż (+ przy okazji na powrót) i można odpływać, zwłaszcza, że nasz speedboat już czeka. 



Po 50 minutach docieramy na miejsce. Podróż upływa na sympatycznej rozmowie z poznanym jeszcze w autobusie Szwajcarem.
Samą wyspę byłem w stanie przejechać w poprzek w ciągu ok 20 minut. Na pewno jest bardzo zielono, jest trochę pagórkowato, nie ma natomiast ładnych plaż. Te ponoć są na otaczające Koh Mak maleńkich innych wyspach, na które można dostać się choćby wypożyczonym kajakiem.







Ciekawostka - bardzo dużo lasów w Tajlandii jest sadzonych niejako od linijki. Dziwnie to wygląda



A to efekt mojego wandalizmu - złamała się deska pomostu w jednym z lepszych kurortów. Trzeba uważać, ale mniej jeść.


Przyjechałem tutaj aby nurkować, ale jakoś rano nie chciało mi się wstać i z nurkowania dziennego wyszły nici. Potem poszedłem do baru na śniadanie, trochę czasu upłynęło na rozmowie z właścicielami miejsca w którym się zatrzymałem. W końcu zdecydowałem się trochę pojeździć po okolicy (stąd wyżej zdjęcia).
Wieczorem jednak doszedłem do wniosku, że skoro już tyle drogi tachałem sprzęt to warto go użyć. Zdecydowałem się na swoje pierwsze (nie licząc tych podczas certyfikacji) nurkowanie nocne. 
Szybkie formalności i za moment jestem już na miejscu. Ku mojemu zdziwieniu nurkuję z trzema dziewczynami: Christina i Sara (siostry) z Austrii i Emmanuelle z Francji. 
Z samego nurkowania nie mam zdjęć, jedynie marna próba złapania urokliwego zachodu słońca. 

Pod wodą trochę inaczej, bardzo łatwo się zgubić mimo, że każdy z nas posiadał własną latarkę. Z rzeczy które utkwią w pamięci to magiczne, turkusowe iluminacje planktonu (była akurat pełnia księżyca), coś jak na przykładowym zdjęciu:


Wystarczyło ruszyć rękami i wokół ramion pojawiała się taka magiczna poświata. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie widziałem. Fenomenalne to było. Żartowałem z Emmanuelle, która tego dnia miała urodziny, że jest jak czarodziejka z bajek Disneya. Dziewczyna nie chciała wyjść z wody, tak jej się to podobało. 

Powrót z wyprawy też był ciekawy, bo z przyczyn obiektywnych zamiast 30. minut zajął 5,5 godziny. Cały ten czas spędziłem przemierzając z Emmanuelle  wszerz i wzdłuż kulę ziemską (każde z nas ma już kilka ciekawych podróży na koncie). Było sympatycznie. 

Kolejny dzień to ponownie leniwe wstawanie, spokojne śniadanie, kawa i przed południem powrót na kontynent. Późnym popołudniem melduję się ponownie w hotelu w Bangkoku na ostatnie 30 godzin podróży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz